Spojrzałem na dziewczynę i dostrzegłem jej ranę na policzku.
- Co Ci się stało? - spytałem i spojrzałem wymownie na psy, które w ciągu kilku sekund umilkły.
- Przewróciłam się i...
- Dobra, już rozumiem. - mruknąłem i otworzyłem furtkę do ogrodu. - Wchodź. Opatrzę Ci to. - westchnąłem a dziewczyna weszła. Postawiłem jej krzesło na trawie i poszedłem do domu po apteczkę. Chwilę potem opatrzyłem już jej ranę i inne zadrapania.
( Louis? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz